Top Artyści
Legenda
-
Dodany komentarz
-
Dodany tekst
-
Poprawka tekstu
-
Dodane video
-
Dodany do ulubionych
-
Dodany TAG
-
Uzupełniona metryczka





- Data premiery: 2008-04-28
- Dystrybutor: Sonic Distribution
- Data nagrania: 2008
- Liczba płyt: 1
Man Man - Rabbit Habits
- Big Trouble
Man ManEl Azteca
Man Man - Harpoon Fever (Queequeg's Playhouse)
Man ManHurly/Burly
Man Man - Mister Jung Stuffed
Man ManMysteries of the Universe Unraveled
Man Man - Poor Jackie
Man ManRabbit Habits
Man Man - The Ballad of Butter Beans
Man ManTop Drawer
Man Man - Whale Bones
Man Man
Opis
Gdy słucha się albumu „Rabbit Habits" zupełnie nie dziwi, że sygnująca go grupa Man Man z Filadelfii - lokalizująca się bardziej na lewo od zespołów DeVotchKa czy Gogol Bordello - znalazła schronienie w tej samej firmie, która wydaje płyty Toma Waitsa. To już trzeci album Man Man. Dwa wcześniejsze - „The Man In A Blue Turban" (2004) i „Six Demon Bag" (2006) - ukazały się nakładem małej firmy Ace Fu. „Rabbit Habits" jest więc, z racji nieporównywalnej siły przebicia Epitaphu, faktycznym międzynarodowym debiutem zespołu, który tworzą Honus Honus (śpiew, syntezatory), Tiberius Lyn (perkusja) i Steven Dufala (gitara, trąbka) oraz zapraszani przez nich zaprzyjaźnieni muzycy, grający na rozmaitych dziwnych instrumentach, z jakich najbardziej normalnymi są skrzypce, akordeon, banjo, xylofon czy cała gama dęciaków. U siebie, czyli w Filadelfii i Nowym Jorku, Man Man cieszą się jednak sporym wzięciem, z uwagi na ich bardzo ekstrawagancką, podszytą szaleństwem i anarchią prezentację sceniczną. Jeśli wierzyć naocznym świadkom, nie ma możliwości, by płyty oddały całą teatralną niezwykłość ich występów na żywo, w każdym razie nie powiodło się to (podobno) zespołowi w przypadku dwóch pierwszych albumów. W porównaniu z nimi, „Rabbit Habits", choć też dość zwariowany, jest jednak propozycją bardziej muzycznie uładzoną i zdyscyplinowaną, mniej eksperymentalną i jamową - zdecydowanie bardziej adresowaną do słuchaczy pierwszego kontaktu niż będącą dźwiękowym souvenirem dla wtajemniczonych klubowych bywalców ze wschodniego wybrzeża USA. Rozprawiając o Man Man w czasie teraźniejszym, nazwy takie, jak wspomniani DeVotchKa, Gogol Bordello, ale też po trochu Fiery Furnaces i Sufjan Stevens nasuwają się same przez się jako stylistyczne punkty odniesienia. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana, bo Man Man są przede wszystkim zapatrzeni w daleką, przedrockową przeszłość, tak jak to bywało w przypadku Mothers Of Invention Franka Zappy czy Captaina Beefhearta, a dziś, jakżeby inaczej, samego Toma Waitsa. Nie dajmy się zwieść niekonwencjonalnym aranżacjom czy formalnym eksperymentom. Pod nimi bowiem kryje się autentyczna fascynacja zespołu archaiczną amerykańską muzyką ludową, białą i czarną, XIX-wiecznymi orkiestrami dętymi, wodewilem, nowoorleańskim jazzem z początku XX wieku czy wreszcie doo-wopem. Nietrudno to wychwycić. Wystarczy chwilę wsłuchać się w dostojny niczym pogrzebowy marsz „Big Trouble", zaśpiewany jedynie z akompaniamentem pianina „Doo Right" czy zamykający album „Wholebones", który mógłby być coverem jakiegoś zapomnianego wczesnego nagrania Louisa Armstronga. Takie płyty, jak „Rabbit Habit" materializują się znienacka, bez ostrzeżenia, ale to one właśnie sprawiają, że życie fana muzyki zwanej bardzo umownie indierockową nabiera rumieńców.
- Komentarze (0)
Liczba wypowiedzi: 0